We wtorek gruchnęła wieść wielkie wagi – Nintendo ponownie będzie dystrybuowane w Polsce! Wprawdzie nie będzie to Nintendo Polska, niemniej jednak od 1 marca konsole będą stały na półkach sklepowych, gry z Mario czy Linkiem będzie można kupić z polską instrukcją, dziewice będą chodzić topless po ulicach, a benzyna będzie po dwa złote.
Czy aby na pewno? Słuchy o tym, że Nintendo ma ponownie mieć oficjalną dystrybucję słyszałem już od jakiegoś czasu. Wspomniałem o tym półgębkiem we wpisie o kartach pre-paid. Nie spodziewałem się jednak, że nastąpi to tak szybko. Przy okazji dziękuję Czytelnikowi bloga, który podesłał mi radosną nowinę na Facebooku. Za dystrybucję bierze się czeska firma ConQuest Entertainment, którego polska strona obecnie jest zabawną mieszanką polskiego, czeskiego i resztek angielskiego. Podejrzewam, że wybrano Czechów z uwagi na to, że zrozumieją maile z Polski 😉 Dość jednak z uszczypliwościami, internet wyżył się już wystarczająco na stronce, która koniec końców jest w budowie. Zwłaszcza, że CQE prowadzi w Czechach osobną, dedykowaną stronę Moje Nintendo i podejrzewam, że coś podobnego szykują u nas.
Czego się spodziewam po polskiej dystrybucji Nintendo w Polsce? Ni mniej, ni więcej: dystrybucji w naszym kraju. Gry i konsole będą dostępne fizycznie w polskich sklepach z grami. Jeśli wierzyć doniesieniom o tym, jak ConQuest radzi sobie w ojczystym kraju, można cicho liczyć na ceny delikatnie dopasowane do polskich portfeli. Może czasem trafi się jakaś reklama tu i ówdzie, ale trzymam oczekiwania w ryzach. Nie sądzę, żeby firma była gotowa zainwestować u nas w kraju w budowanie świadomości marki Nintendo w Polsce i agresywne wydzieranie rynku z rąk Sony. Szczerze mówiąc, większe nadzieje wiązałem ze Stadlbauerem.
Bo nie wiem, czy pamiętacie, ale Stadlbauer zaczął bardzo dobrze! 3DS miał całkiem huczną polską premierę. Z ramienia Neo Plus byłem nawet nawet na przedpremierowej imprezie w Warszawie dla prasy, gdzie śliczne hostessy chodziły z 3DSami i pozwalały się zabawić… z jedną z wielu prezentowanych gier. Wyglądało to niemal, jak pamiętny pokaz na E3, tylko skala mniejsza. Były ambitne plany, reklamy, wywiady. Słyszałem od jednego z polskich wydawców, że ich gry na Wii zaliczyły nawet dzięki działaniom Stadlbauera kilkukrotny wzrost sprzedaży – wciąż jednak były to zbyt małe liczby bezwzględne.
Wystarczył trochę ponad rok, by ton „Nintendo Polska” się bardzo zmienił. W jednym z ostatnich numerów Neo Plus przeprowadziłem krótki wywiad z Beatą Dudzic, odpowiedzialną wówczas za Nintendo w Polsce. Chcieliśmy się dowiedzieć przede wszystkim, jakie plany ma firma w związku z Wii U. Pytania na ten temat jednak nie znalazły się w piśmie, bo zwyczajnie nie dostaliśmy na nie odpowiedzi. Zaś wypowiedzi nt. dotychczasowych sukcesów były bardzo zdawkowe – można było wyczuć, że zapał się wyczerpał. Niedługo potem okazało się, że plany współpracy z N też się wyczerpały.
Życzę czeskiemu CQE powodzenia ze szczerego serca! Pewnie nawet zacznę kupować gry w Polsce (o ile nie będzie jakiejś nierozsądnej przebitki), z poczucia lokalnego patriotyzmu. Ale z perspektywy fana Nintendo nie jarałbym się przesadnie. Nintendo nie wchodzi do Polski, nie będzie żadnego wielkiego otwarcia. Po prostu NoE w końcu znalazło firmę, która podjęła się karkołomnego zadania dystrybucji ich produktów w Polsce. Mam nadzieję, że się mylę.