Czasami człowiek zrządzeniem losu trafia na grę, która wprawdzie ani nie zawojowała list sprzedaży, ani nie zaskarbiła sobie poklasku recenzentów, a która jednak zdobywa jego serce i głęboko zapada mu w pamięć. Taką właśnie grą jest Fragile Dreams: Farewell Ruins of the Moon na Wii, której w NEOplus wystawiłem jedyną w swoim rodzaju ocenę – znak zapytania.
Trzeba sobie powiedzieć od razu, że Fragile Dreams nie urzekło mnie swoją jakością. Gdyby oceniać ten tytuł według tych samych kryteriów, co każdą inną produkcję, pewnie nie zgarnęłaby więcej niż 6. Skąd więc ten znak zapytania?
BO PRZYJMUJĄC TAKI PUNKT WIDZENIA FD W ISTOCIE JEST TAKĄ SOBIE PRZYGODÓWKĄ, W KTÓREJ ANI ROZWÓJ POSTACI NIE JEST SPECJALNIE BOGATY, ANI ZAGADKI SZCZEGÓLNIE WYMAGAJĄCE, NIE WSPOMINAJĄC O WALCE, KTÓRA CZĘŚCIEJ JEST OBOWIĄZKIEM NIŻ WYZWANIEM. DO TEGO GRA TEKSTURAMI CZY LICZBĄ POLIGONÓW SIEDZI WE WCZESNYCH LATACH PS2. ALE JEST COŚ, CO NIE POZWALA FRAGILE DREAMS WRZUCIĆ DO JEDNEGO WORA Z CRAPAMI. TO AMBITNA HISTORIA, ŚWIETNIE NAPISANA I RÓWNIE ŚWIETNIE PRZEDSTAWIONA. [DLATEGO] ZRECENZUJĘ FD TAK, JAKBY NIE BYŁO GRĄ, ALE INTERAKTYWNĄ NOWELĄ. […] POTRAKTUJĘ OPOWIEDZIANĄ HISTORIĘ JAKO NAJWAŻNIEJSZĄ SKŁADOWĄ PRODUKTU, SZEROKO POJĘTĄ ROZGRYWKĘ ZEPCHNĘ NA DRUGI PLAN, OCENIAJĄC JĄ JAKO PODPORZĄDKOWANĄ FABULE.
O co więc we wspomnianej i wychwalanej fabule chodzi?
PRZYGODA ROZPOCZYNA SIĘ OD ŚMIERCI. UMIERA STARSZY CZŁOWIEK, OPIEKUN GŁÓWNEGO BOHATERA, PIĘTNASTOLETNIEGO SETO. CHŁOPAK ZOSTAJE ZUPEŁNIE SAM NA ŚWIECIE I TO DOSŁOWNIE. AKCJA FD MA MIEJSCE PO KATASTROFIE, KTÓRA ZABIŁA PRAKTYCZNIE CAŁĄ LUDZKOŚĆ, WIĘC SETO NIGDY W ŻYCIU NIE WIDZIAŁ DRUGIEGO CZŁOWIEKA POZA DZIADKIEM, JAK MÓWI O SWOIM ŚWIĘTEJ PAMIĘCI OPIEKUNIE. NIE WIE NAWET, CZY INNI LUDZIE ISTNIEJĄ. ZNAJDUJE JEDNAK LIST OD DZIADKA, NAPISANY KRÓTKO PRZED ŚMIERCIĄ. NAKAZUJE ON W NIM CHŁOPAKOWI, BY WYRUSZYŁ W KIERUNKU ŚWIĘCĄCEJ NA HORYZONCIE WIEŻY, GDYŻ TAM MOGĄ ZNAJDOWAĆ SIĘ INNI, KTÓRZY PRZEŻYLI ZAGŁADĘ. TAK ZACZYNA SIĘ WĘDRÓWKA SETO, PODCZAS KTÓREJ ODNAJDZIE, ALE POTEM TEŻ STRACI, PRZYJAŹŃ ORAZ MIŁOŚĆ.
Motyw wędrówki jest we Fragile Dreams wyraźnie zaznaczony, a wędrówka owa wiąże się z rozwojem bohatera i jego coraz lepszym poznaniem świata – jak klasyka literatury nakazuje. Nie będzie to zbyt odkrywcze porównanie, ale Fragile Dreams można uznać za japońskiego „Małego Księcia” gier video. Gra jest nieco infantylna, lubi posługiwać się mniej lub bardziej jasnymi symbolami, ale ostatecznie dotyka najważniejszych kwestii takich jak śmierć, osamotnienie, przyjaźń i miłość. Motyw miłości jest szczególnie ciekawy, ponieważ pod płaszczykiem oklepanego schematu czai się drugie dno:
SETO NA SWEJ DRODZE SPOTYKA SREBRNOWŁOSĄ DZIEWCZYNĘ […]. OD TEJ PORY CHŁOPAK STARA SIĘ JĄ ODNALEŹĆ. Z POCZĄTKU PCHA GO ZWYKŁA CIEKAWOŚĆ I FAKT, ŻE TO JEDYNY CZŁOWIEK, JAKIEGO DOTĄD SPOTKAŁ. Z CZASEM JEDNAK SETO UŚWIADAMIA SOBIE, ŻE NAJBARDZIEJ BOI SIĘ SAMOTNOŚCI, DESPERACKO WIĘC SZUKA KOGOŚ, Z KIM MÓGŁBY CHOCIAŻBY POROZMAWIAĆ. […] UCZUCIE BOHATERA DO DZIEWCZYNY W KOŃCU ZAMIENIA SIĘ W MIŁOŚĆ, CO NA PIERWSZY RZUT OKA WYDAJE SIĘ OGRANE I PRZESŁODZONE. JEDNAK JAK SIĘ GŁĘBIEJ ZASTANOWIĆ, JEST TO DOSKONALE REALISTYCZNE. SREBRNOWŁOSA JEST PIERWSZĄ DZIEWCZYNĄ, JAKĄ SETO WIDZI W SWOIM ŻYCIU I DO TEGO JEST ONA MNIEJ WIĘCEJ W TYM SAMYM WIEKU. POZA TYM NIEWYKLUCZONE, ŻE TO OSTATNIA PRZEDSTAWICIELKA PŁCI PIĘKNEJ NA POSTAPOKALIPTYCZNEJ ZIEMI. PRZY OKAZJI CHŁOPAK MA PIĘTNAŚCIE LAT, CZYLI JEST W OKRESIE DOJRZEWANIA – WYSTARCZY DODAĆ DWA DO DWÓCH, BY WĄTEK MIŁOSNY POKAZAŁ SWOJĄ DRUGĄ TWARZ. I TO WCALE NIE JEST NADINTERPRETACJA; KIEDY NA SAMYM POCZĄTKU SETO POMAGA DZIEWCZYNIE WSTAĆ PO UPADKU, DOTYKA JEJ, CO DLA OBOJGA URASTA DO RANGI WYDARZENIA I PRZEWIJA SIĘ POTEM W DIALOGACH. DUŻO PÓŹNIEJ, ZAPYTANY DLACZEGO ZA NIĄ TAK GONI, ODPOWIADA, ŻE CHCE POCZUĆ JEJ CIEPŁO.
Okazuje się więc, że oklepany motyw „miłości od pierwszego wejrzenia” jest tak naprawdę najbardziej realistycznym i prawdopodobnym tokiem wydarzeń, jeśli wziąć pod uwagę biologię, psychologię oraz warunki sytuacji przedstawionej. Inny ważny wątek we Fragile Dreams to śmierć:
[…] MAŁO KTÓRA GRA TAK POWAŻNIE PODCHODZI DO ŚMIERCI. W FD JEST ONA NA PORZĄDKU DZIENNYM, ALE W ZUPEŁNIE INNY SPOSÓB NIŻ W TAKIM GOD OF WAR. TUTAJ KAŻDE ODEJŚCIE JEST CZYJĄŚ TRAGEDIĄ, […] I TYLKO NAGROMADZENIE TYCH TRAGEDII SPRAWIA, ŻE W FD PANUJE TAK PRZYGNĘBIAJĄCA ATMOSFERA. KIEDY TOWARZYSZKA PROTAGONISTY KOMENTUJE WYCZERPANIE SIĘ BATERII W OBDARZONEJ INTELIGENCJĄ MASZYNIE SŁOWAMI „WYŁĄCZYŁ SIĘ”, SETO ODPOWIADA: „MYLISZ SIĘ. ON UMARŁ”.
Fragile Dreams ma jeszcze jedną niesamowitą zaletę. I to taką, której nie spodziewałbym się po produkcji o wyraźnie ograniczonym budżecie:
NIE MNIEJSZE ZNACZENIE (ARTYSTYCZNE, BO DO UKOŃCZENIA GRY NIE SĄ POTRZEBNE) MAJĄ LICZNE PAMIĄTKI ZNAJDOWANE PO DRODZE […]. ZA KAŻDYM TAKIM DROBIAZGIEM KRYJĄ SIĘ WSPOMNIENIA ICH POSIADACZY. TE CZASEM NAWET KILKUCZĘŚCIOWE HISTORYJKI PRZEDSTAWIONE SĄ PODOBNIE JAK W LOST ODYSSEY, TO ZNACZY W POSTACI TEKSTU NA ZMIENIAJĄCYM SIĘ ADEKWATNIE TLE. FRAGILE DREAMS MA TU JEDNAK SPORĄ PRZEWAGĘ, PONIEWAŻ WSZYSTKIE WSPOMNIENIA SĄ CZYTANE PRZEZ LEKTORÓW, Z PODZIAŁEM NA ROLE, I […] JEŚLI CHODZI O BARWĘ GŁOSU I ODDANIE EMOCJI, TO NIE MAM DO CZEGO SIĘ PRZYCZEPIĆ. PONADTO, CHOCIAŻ TE HISTORYJKI DOTYCZĄ WYDARZEŃ SPRZED APOKALIPSY, NIEUSTANNIE KRĄŻĄ WOKÓŁ TEMATÓW ŚMIERCI I ZWIĄZANEJ Z NIĄ SAMOTNOŚCI. NIE WSZYSTKIE SĄ JEDNAK PO PROSTU SMUTNE; NIEKTÓRE AŻ SZOKUJĄ, OCIERAJĄC SIĘ O KWESTIĘ MORDERSTWA.
Nawet gdyby historia i świat Fragile Dreams nie był tak ciekawy, warto byłoby grę kupić i ukończyć dla tych czytanych historyjek. Są niepokojące, przygnębiające, melancholijne – po prostu świetne! Zaintrygowałem Was? Taką mam nadzieję i taki był mój cel. Grę ciężko dziś kupić, ale na aukcjach na pewno jeszcze się da, jeśli ktoś poszukuje takich zapomnianych, niedocenionych perełek. Szkoda też, że Fragile Dreams zostało swego czasu zignorowana jaki dziwaczny japoński niskobudżetowiec na Wii. Kiedy w istocie jest jedną z głębszych, ambitniejszych i najdoroślejszych pozycji, w jakie grałem. Ostatnio podobne odczucia wzbudziło u mnie tylko Rain (PS3), które również w tym miejscu gorąco polecam, zwłaszcza, że da się je bez trudu nabyć.
PS. We wpisie cytuję fragmenty własnej recenzji Fragile Dreams: Farewell Ruins of the Moon, która ukazała się kilka lat temu w miesięczniku NEOplus.