Rate this post

Jeszcze nie zdarzyło mi się ujrzeć gier Nintendo na półkach polskich marketów z elektroniką, ale i tak muszę przyznać, że odkąd Conquest Ent. przejął dystrybucję w Polsce, coś w temacie Nintendo drgnęło. Zaczęło się od obniżonej ceny New Yoshi’s Island, teraz przyszedł czas na kody recenzenckie i pierwsze teksty w polskiej prasie.

Do tej pory kody lub wersje recenzenckie na platformy Nintendo były rzadkością. Jeśli się zdarzały, to od wydawców third party. Media radziły sobie najczęściej albo ignorując temat, albo wypożyczając gry od zaprzyjaźnionego sklepu i umieszczając stosowne podziękowanie-reklamę pod recenzją (w Neo+ za mojej kadencji był to najpierw Świat N, a potem Ultima). Jednak nowy dystrybutor Nintendo w Polsce zmienił ten stan rzeczy. Redakcje otrzymały już konsole (sic!) recenzenckie, a począwszy od New Yoshi’s Island i Layton vs. Phoenix Wright czeska firma Conquest rozsyła również kody do gier, często sporo przed premierą (choć oczywiście z embargiem). A więc pierwszy efekty ich działalności w naszym kraju już są, ostatnio w postaci (bardzo pozytywnej) recenzji wspomnianego crossovera na Gamezilli:

Professor Layton vs. Phoenix Wright – recenzja Gamezilli

Osobiście nie dostałem kodu, ale urazy nie żywię, a grę i tak kupiłem 😉 . Moje pierwsze wrażenie również jest bardzo pozytywne. Gra ma nieco poważniejszy i mroczniejszy klimat niż poprzedniczki, co widać chociażby w muzyce czy nieco bardziej realistycznej oprawie graficznej (szczególnie u Laytona). Co ciekawe, gra nie jest w pełni crossoverem, ponieważ nie łączy ona mechanik obu serii, raczej zszywa jest razem. Skacząc od Laytona do Phoenixa i z powrotem, gracz ma do czynienia z dwoma osobnymi typami gameplayu. Podoba mi się również wysokobudżetowy charakter gry, przynajmniej jak na 3DSa. Zaobserwowałem również, że tym razem autorzy postarali się nieco uzasadnić pojawianie się puzzli, rezygnując z absurdalnych sytuacji w ostatnich Laytonach.

Krótko pisząc, gra się rewelacyjnie i na razie zanosi się na mojego ulubionego Phoenixa i najlepszego Laytona w 3D, w jakie grałem. Na pewno napiszę więcej, kiedy skończę. Chyba, że już wtedy nikogo 😉