Rate this post

Do tej pory moje PS4 tak naprawdę mogłoby się nazywać PS2K14, ponieważ tylko dla NBA 2K14 odpalałem tę konsolę. Żadna inna gra nie zdołała mnie przyciągnąć na więcej niż jedno posiedzenie. Zanosi się na to, że Tomb Raider Edycja Ostateczna zmieni ten stan rzeczy. Moje pierwsze wrażenia na gorąco.

Po pierwsze: lokalizacja

Nie bez kozery użyłem w nagłówku wpisu polskiego podtytułu. Nie mam w zwyczaju tego robić, generalnie gram w gry po angielsku, i tak też ukończyłem nowego Tomba na X360. Ale next-genowy Tomb Raider włączył mi się od razu w pełnej polskiej wersji językowej i zanim zdążyłem to zmienić, lokalizacja zdążyła mnie do siebie przekonać. Przede wszystkim dobrze dobranymi głosami do postaci oraz grą aktorską – jest autentycznie i wiarygodnie. Nawet jeśli miejscami emfaza jest przesadzona, to podobnie jest w wersji oryginalnej. Oglądałem niedawno kilka filmowych Harrych Potterów z polskim dubbingiem, więc czuję się kompetentny w wypowiedziach o źle dobranych głosach. Tu są dobre, a nawet bardzo dobre.

Po drugie: grafika

Tomb Raider na PS4 wygląda przepięknie. Full HD i 60 klatek animacji, a także dopakowane efekty graficzne dają po gałach. Już na X360 gra wyglądała jak w pół drogi do kolejnej generacji sprzętu, a teraz to po prostu rozkosz dla oczu. Popatrzcie choćby na zasychające błoto na skórze Lary poniżej! Jasne, czasami widać pochodzenie gry, kiedy detali nagle jest jakoś za mało i czuć, że gdyby grę pisano od podstaw na next-geny, to by tę przestrzeń czymś zapełniono. Ale to drobiazg. Nowe rysy Lary mi się podobają, wydaje się bardziej podobna do oryginalnego designu.

Po trzecie: świetna gra

Podrasowana oprawa nic by nie znaczyła, gdyby nowy Tomb Raider nie był tak świetną grą. To jedna z moich ulubionych pozycji poprzedniej generacji, a przy okazji jej godne zwieńczenie – na równi z The Last of Us. Niezwykle rzadko przechodzę gry dwukrotnie, ale połączenie pięknej, odświeżonej grafy z niezwykle wciągającą przygodą sprawia, że w przypadku Edycji Ostatecznej zdecydowanie mam na to ochotę. Ta gra zbyt dobrze się steruje, zbyt dobrze wygląda i zbyt łatwo angażuje, aby powiedzieć jej nie.

Po czwarte: dobry to moment

Mam jednak mimo to wrażenie, że gdyby nie subiektywna posucha na PS4, na reedycję Tomb Raider’a bym nie spojrzał. Po pierwsze właśnie dlatego, że między świetną ograną grą, a potencjalnie świetną nową grą, zawsze wybieram tę drugą opcję. Po drugie dlatego, że piękna oprawa to dla mnie nie wszystko – w końcu jestem fanem Nintendo Edycja Ostateczna oprócz graficznych fajerwerków oferuje tylko dotychczasowe DLC oraz… dźwięk z głośniczka Dual Shocka 4. Są to plusy, w końcu DLC to między innymi dodatkowe grobowce, a głos z krótkofalówki puszczany z pada dodaje klimatu, no ale bądźmy poważni –  ta gra chodzi po dwie stówki lub więcej, do tego nie tak dawno za nią płaciliśmy. Trochę mało w zamian dostajemy i Tomb Raider ma szczęście, że w tej chwili na PS4 konkurencja marna. Jednak nie traktujcie tych wrażeń jako recenzji – ja tę grę pożyczyłem na parę dni za darmoszkę.