Rate this post

Lady Layton, u nas Katrielle Layton, to z jednej strony nie jest Professor Layton 7, ale z drugiej to jednak nowa część ukochanej serii. Podchodziłem więc do niej z dziwnym kłębkiem oczekiwań, choć dominujące było zadowolenie, że w ogóle dostaliśmy nowego Laytona.

Layton’s Mystery Journey: Katrielle and the Millionaires’ Conspiracy to z jednej strony powrót do podstaw serii, a z drugiej próba jej odświeżenia. Nostalgicznym powrotem na pewno są dwuwymiarowe tła, jak zwykle bardzo nastrojowe, a co za tym idzie całkowita rezygnacja z efektu 3D. Powiewem świeżości są z kolei przede wszystkim postacie: sama Katrielka, zadurzony w niej sekretarz/pomagier oraz gadający pies imieniem Sherl. Ten ostatni jest zdecydowanie najlepszy, obdarzony niski głosem i sarkastycznym poczucie humoru. Sama Lajtonówna też wyszła nieźle, nie jest kopią ojca w spódnicy i ma swój sposób na rozwiązywanie spraw: intuicję, dociekliwość i łut szczęścia. Po tacie odziedziczyła klasę i dobre wychowanie, dzięki czemu brytyjski klimat pozostał nienaruszony.

Lepiej, ale gorzej

Nowości jest oczywiście więcej, ale dwie wydają się najważniejsze. Po pierwsze, do rozwiązania każdej sprawy potrzebne są poszlaki, dopiero których zebranie pozwoli wyjaśnić tajemnic. Po drugie, część spraw można rozwiązać w dowolnej kolejności, a nawet zostawić jedną w połowie i zacząć kolejną. Niestety obie innowacje dużo obiecują, ale obietnic nie spełniają. Poszlaki wpadają same w toku rozgrywki i nie trzeba do tego żadnego dodatkowego wysiłku, zaś sprawy są na tyle fabularnie nieskomplikowane, że gracz zna rozwiązanie na długo przed Katrielką. Dopasowywanie poszlak do siebie to tak naprawdę banalne puzzle (poszlaki mają tu kształt klocków), a nie żadna pożywka dla szarych komórek.

Z kolei nieliniowość pozostała niewykorzystana. Nie ma żadnego znaczenia, w jakiej kolejności zajmiecie się sprawami, fabularnie również powiązane są stosunkowo luźno. Stracono też okazję, żeby konkretne poszlaki z poszczególnych misji razem tworzyły główny, nadrzędny wątek, odkrywany po kawałku. Potencjał był tu niesamowity, niestety postanowiono maksymalnie ułatwić rozgrywkę.

Prościej, za prosto

Generalnie gra jest pod każdym względem bardzo przystępna, co oznacza z jednej strony prostolinijną fabułę, a z drugiej łatwiejsze puzzle. To drugie z początku nawet odebrałem pozytywnie. Wyleciały co bardziej hardkorowe (i mało atrakcyjne wizualnie) przesuwanie klocków oraz zagadki wymagające znajomości geometrii (w sensie matematycznym: wzory itp.), więcej jest to za łamigłówek stawiających na myślenie nieschematyczne lub wymagające uważnego wczytania się w polecenie. Te w Laytonach lubiłem zawsze najbardziej. Niestety tutaj z czasem stają się przewidywalne, ponieważ gracz zaczyna się już spodziewać, że polecenie będzie próbowało go wywieźć w pole, więc od razu szuka haczyka, co czyni rozwiązanie banalnym. Jest ich za dużo, a same puzzle stały się za mało różnorodne.

Dla kogo to gra?

Wracając do pytania z tytułu, Layton’s Mystery Journey: Katrielle and the Millionaires’ Conspiracy na pewno nie jest grą głównie dla dziewczyn – męscy miłośnicy profesora myślę, że równie mocno polubią jego córkę. Jest to jednak zdecydowanie gra dla mniej zaawansowanych graczy lub dla osób, które z serią nie miały jeszcze kontaktu. Mogą sobie one spokojnie dodać jeden punkt do oceny. Poleciłbym grę też dzieciom, gdyby była po polsku. Osoby, które ukończyły wszystkie części profesora pewnie nie odpuszczą też Katrielce (jak niżej podpisany), ale wszyscy pozostali mogą grę sobie spokojnie darować. Lub ewentualnie kupić taniej na komórce. Jest poprawna i solidna, ale daleko jej do wybitnej czy obowiązkowej.

Plusy:

– nowe postacie, zwłaszcza Katrielka i Sherl

– powrót do teł 2D

– więcej puzzli „out-of-the-box”

Minusy:

– za prosta gameplayowo i fabularnie

– przewidywalna

– nowe mechaniki nie wykorzystują potencjału

Ocena: 6/10

Kod na grę dostarczonył Oficjalny Dystrybutor Nintendo w Polsce