Zanim udam się na zapowiadaną przerwę, kolejny wpis gościnny. Tym razem relacja użytkownika lukaszSA, streetpassowca i forumowicza nikogoforum.pl, który zajął II miejsce w zapowiadanym na łamach Bloga turnieju w Gekonie! Możecie więc się przekonać jak ten turniej MK7 wyglądał dzięki wrażeniom z pierwszej ręki.
Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że w przeciągu dwóch tygodni wystartuję w dwóch turniejach w Mario Kart 7, to bym mu nie uwierzył. Polski dystrybutor sponsorujący takie imprezy? Prędzej spodziewałbym się ekskluzywnego GTA na Wii U. Jak jednak mówi klasyk „są na tym świecie rzeczy, o których się fizjologom nie śniło”. Po nieudanym występie na turnieju podczas CDA Expo widziałem, że w podczas turnieju w Gekonie nie mogłem zawieść. Ponad 100 godzin spędzonych w trybie online – to chyba powinno coś znaczyć. Mario Kart jednak, podobnie jak polityka Nintendo jest całkowicie nieprzewidywalne, więc byłem gotowy na wszystko.
Do sklepu dotarłem punktualnie o godzinie 14. Wtorek był pierwszym od dłuższego czasu słonecznym i ciepłym dniem – w powietrzu wyraźnie było czuć, że ten dzień jest wyjątkowy. Pooglądałem trochę półki sklepowe oraz duże reklamy gier Nintendo (po polsku, z logiem dystrybutora). W międzyczasie zaczęli pojawiać się kolejni uczestnicy. Organizatorzy kazali każdemu pobrać grę przez Download Play, ale w porę wytłumaczyłem im, że to działa troszkę inaczej. Gdy więc już zebrało się 6 osób (umówionych na 14) ruszyliśmy do pobliskiej Bema Cafe (organizatorzy zarezerwowali tam stolik). Oczywiście głupio by było siedzieć w lokalu i niczego nie zamówić, więc każdy z uczestników dostał bon o wartości 20 zł – pełen profesjonalizm.
Oczywiście nikt nie przyszedł tu na ciastko. Po sprawdzeniu obecności, rozpoczęliśmy zmagania. Turniej składał się z dwóch etapów: w pierwszym etapie dwie grupy 6 osobowe walczyły ze sobą w jednym Grand Prix – osoby, które po czterech wyścigach zajęły dwa pierwsze miejsca, przechodziły do finału. Moja grupa (z godziny 14) była tą łatwiejszą – miałem szczęście. Wygrałem bez żadnych problemów (w jednym tylko wyścigu zająłem drugie miejsce, ale w innym wyprzedziłem przeciwników o pół okrążenia). Absolutna dominacja.
Do zmagań drugiej grupy zostało jakieś 40 minut, więc podszedłem do swojego dawnego kolegi ze szkoły, który przyszedł na turniej ze swoją dziewczyną (ciekawa historia – wygrali oni Mario Kart 8 na turniejach na CD-Action Expo i w Katowicach). Po szybkiej wymianie puzzelków i pokonaniu dwóch przeciwników w StreetPass Quest postanowiliśmy zagrać rundkę w Mario Kart 7. Dosiadł się do nas jeden z uczestników – ten sam, który zajął drugie miejsce w mojej grupie. Zagraliśmy szybko jedno Grand Prix. Totalna kompromitacja. Zająłem ostatnie miejsce. Spadałem w przepaści, wjeżdżałem w banany – coś strasznego. Jak się później okazało, nasza czwórka stanowiła później grupę finałową. Bukmacherzy byli zdezorientowani.
W sporcie jednak bywa często tak, że wyniki sparingów nie mają żadnego znaczenia. Finał był emocjonujący – rozpocząłem od zwycięstwa na Toad Circuit. Drugi wyścig na Daisy Hills też był praktycznie wygrany, ale na ostatnim okrążeniu popełniłem szkolny błąd – wjechałem w śmigło wiatraka. Na swojej ulubionej planszy zająłem miejsce trzecie. Następna w kolejności była Cheep Cheep Cape – przyjechałem jako drugi. Oczywiście jak tylko przekroczyłem metę, wleciała we mnie niebieska skorupa wraz ze swoją czerwoną koleżanką. Przed ostatnim wyścigiem skład podium był już ustalony – wciąż jednak trzy osoby miały szansę na zwycięstwo. Z trzęsącymi się rękami zaczęliśmy wyścig na Shy Guy Bazaar. Szło mi źle. Na pół okrążenia przed metą byłem na ostatnim miejscu. Na szczęście w skrzynce znalazłem niebieską skorupę, a następnie pocisk. Można więc powiedzieć, że wstrzeliłem się na drugie miejsce w wyścigu, jak i w całym Grand Prix.
„Mam Mario Kart 8! Teraz tylko trzeba kupić Wii U” – takie myśli pojawiły się w mojej głowie, gdy turniejowe emocje opadły. Oczywiście nagród było więcej. Wszyscy, którzy stanęli na podium otrzymali jakiś film na DVD (nie wiem nawet co to, pewnie nigdy go nie odtworzę), balon z Mario i logiem Nintendo, a także breloczek-czapkę Mario z Klubu Nintendo. Dwa pierwsze miejsca otrzymały też czapkę z logiem MK8 (zwycięzca) oraz koszulkę Nintendo 3DS (drugie miejsce). Wszyscy uczestnicy dostali też kupon na 10 zł do wykorzystania w sklepie, breloczek-otwieracz do butelek i jakieś papiery reklamowe (w tym takie od Nintendo – po polsku). Całkiem nieźle.
Jak oceniam organizację turnieju? Na pewno było lepiej niż podczas urodzin CD-Action. Mario Kart jest bardzo losową grą, więc pomysł, by każda runda składała się tylko z jednego wyścigu, był, delikatnie mówiąc głupi – wyraźnie było widać, że panowie ze stoiska Nintendo w ogóle nie rozumieli, na czym polega ta gra. Pracownicy sklepu Gekon co prawda nie do końca rozumieli jak działa Download Play, ale widać było, że wiedzą, w jaką grę organizują turniej (nawet rozumieli, że w grze są 3 kategorie silników). Niemniej jednak oba te turnieje pokazują jedno – nowy dystrybutor Nintendo naprawdę stara się „coś” robić. Nic tak nie promuje produktu, jak rozdawanie go za darmo. Miejmy nadzieję, że w przyszłości zobaczymy też inne tego rodzaju imprezy (Smash Bros?).
Jakby kogoś to interesowało, to turniej wygrał mój kolega, a jego dziewczyna zajęła trzecie miejsce.