Jest! Nareszcie! Moja pre-orderowa kopia Donkey Kong Country Tropical Freeze wreszcie do mnie dotarła! Wprawdzie sądząc po wpisach moich znajomych na Miiversie położyłem łapy na grze jako ostatni człowiek w tym kraju, ale jak to mawia dział online w Nintendo: lepiej późno niż wcale.
Na dowód fotka. Nie tak pomysłowa jak zdjęcie kopii Donkey Kong Country TF znalezionej w zamrażalniku, ale zawsze 😉
Zanim jednak grę włączyłem, już jedna rzecz mnie zaniepokoiła. Nigdzie nie widać logo Retro Studios. Ani na przodzie, ani z tyłu. Nie tylko brak loga, ale nawet maluśkiego napisu. Dziwne. Przecież przez te lata Retrosi wyrobili sobie markę W tej chwili nie pamiętam nawet, czy ich logo pojawia się przy uruchomianiu gry. Wydaje mi się, że nie, ale jeszcze się upewnię. Moim zdaniem Nintendo nie powinni się wstydzić swoich zewnętrznych studiów. Dla wielu osób marka Retro jest tak samo mocna jak Nintendo, jeśli nie mocniejsza.
Z okładką wiąże się jeszcze jedna tajemnica. Spójrzcie jeszcze raz na zdjęcie powyżej. Dokładnie. Popatrzcie na kończyny Konga. A teraz okładka amerykańska:
Widzicie? Na pewno? Tak! Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o tajemnicę wielkiej stopy! Nie mam pojęcia, czemu NoA stwierdziło, że nie mogą eksponować stopy. Europa ma okładkę identyczną do japońskiej. I tylko Amerykanie dyskryminują małpie stopy!
No nic, wracam grać. Gierka daje popalić łapom. Głównie poziomem trudności, choć po trosze też sterowaniem…