Rate this post

BoxBoxBoy! to filozofia tworzenia gier Nintendo w pigułce: genialny w swej prostocie pomysł zrealizowany przy minimum ozdobników czy niepotrzebnych nadbudówek. Do tego stopnia, że nawet grafika jest czarno-biała.

Koncept gry jest niezwykle prosty. BoxBoxBoy! to wymagająca myślenia platformówka, w której gracz steruje kwadratem. Ów kwadrat, imieniem Qbby, potrafi wykrzesać z siebie klocki składające się z maksymalnie kilku takich kwadratów jak on sam. W pierwszej części gry Qbby był ograniczony do jednego takiego Tetrisopodobnego klocka jednocześnie, zaś BoxBoxBoy! otwiera nowe możliwości pozwalając na używanie dwóch klocków jednocześnie – w momencie stworzenia trzeciego, pierwszy znika.

Pudełko, pudełko, chłopiec!

Tworzone przez Qbbiego klocki są częścią jego ciała, dopóki ich nie postawi, nie rzuci albo nie wchłonie w siebie z powrotem. Wszystkie te zależności i zastosowania klocków przydadzą się Wam do pokonywania kolejnych plansz. Wyczuwam w tej grze ducha Super Mario Galaxy, który potrafił jedną umiejętność gracza wykorzystać w dziesiątkach różnych zagadek czy wyzwań. Podobnie jest tutaj. Z klocków Qbby może budować sobie platformy, które uchronią go przed kolcami, schody, które pozwolą mu dostać się wyżej, tarcze chroniące przez promieniem lasera lub haki, dzięki którym zaczepi się o krawędź i podciągnie do góry.

Choć zdarzało mi się od czasu do czasu zaciąc, BoxBoxBoy! nie jest grą jakoś przesadnie trudną. Pierwsze pół gry właściwie można zrobić na jednym dłuższym posiedzeniu. Radość z rozgrywki nie bierze się więc w pierwszej kolejności z trudności zagadek, ale z ich pomysłowości. Koniec końców liczba kombinacji klocków przy danej przeszkodzie jest ograniczona i wcześniej czy później traficie na rozwiązanie chociażby metodą prób i błędów. Jednak jeśli chwilę się zastanowicie i sami rozgryziecie problem, to krzykniecie w myślach „eureka” i poczujecie uderzenie z jednej strony satysfakcji, a z drugiej podziwu dla level designerów. I właśnie ta ciekawość, czym zaskoczy mnie gra, skoro wydaje mi się, że wszystkie mechaniki znam na wylot, pchała mnie do przodu.

Czarno-biały humor

Jeżeli się zatniecie, możecie wydaje Wasze Play Coins na podpowiedź. Ale uwaga! Gra podpowie, jak pokonać przeszkodę, ale nie pomoże zebrać czarnych koron, których kilka sztuk znajduje się na każdym poziomie. Dopiero jeśli zbierzecie je wszystkie, możecie powiedzieć, że naprawdę rozgryźliście level na czynniki pierwsze. W grze zauroczył mnie także sposób, w jaki developerzy próbowali nadać prostym kwadratom osobowość. Qbby z czasem zyskuje towarzyszy, zostawiony sam sobie zabawnie tańczy, a zdobyte punkty możecie wymienić na humorystyczne komiksy z Qbbym w roli głównie albo dziwaczne przebrania. Dodatkowo jeśli posiadacie save’a z BoxBoya (pierwszej części), dostaniecie dostęp do ekskluzywnych strojów.

Właściwie jedyny zarzut pod adresem gry to średnio satysfakcjonujący jak na grę logiczną czas gry – od 6 do maksymalnie 10 godzin, jeśli chcecie się pobawić w śrubowanie wyników. Z drugiej strony absolutnie rekompensuje to cena – 20 złotych to kwota „steamowa”, którą można wydać pod wpływem impulsu. Mam nadzieję, że ta recenzja będzie dla kogoś takim impulsem, bo BoxBoxBoy! to naprawdę grywalna i oryginalna gierka.

Plusy:

– oryginalny pomysł na rozgrywkę

– kreatywne projekty poziomów

– tania i idealna na krótkie sesje

– humorystyczne komiksy do odblokowania

Minusy:

– mogłaby być dłuższa

Ocena: 8.5/10

*kod na grę dostarczony przez Oficjalnego Dystrybutora Nintendo